To mój pierwszy post w październiku. Wrzesień minął mi niesamowicie szybko. Rok szkolny zaczął się naprawdę pracowicie. A moje ostatnie dwa tygodnie kręcą się tylko wokół szkoły - kartkówek i sprawdzianów. Wiele osób mówiło mi, że druga klasa gimnazjum jest najtrudniejsza, ale wiedziałam, że spokojnie dam sobie rade. A teraz? Jest dopiero 2 miesiąc szkoły, a ja no cóż... JESTEM WYSTRASZONA OGROMEM NAUKI. To raczej nie wróży najlepiej. Ciągle zadaje sobie pytanie: jak sobie poradzę? Czy znajdę na to wszystko czas? Codzienna nauka, zajęcia dodatkowe, przygotowywanie się do konkursów? CZY TO NIE ZA DUŻO?
Tego nadal nie wiem, staram się myśleć pozytywnie. Szkoda jest mi tracić czas na zbędne myślenie.
Czy od ciągłego rozmyślania o tym jak sobie poradzę będę mądrzejsza? Zyskam więcej czasu?
NIE, NIE. Przez to tylko go tracę. Wiadomo, że myśleć o przyszłości tez trzeba, ale w odpowiedniej ilości, nie za dużo, nie za mało.
Dzisiaj do nauki zmotywowała mnie pani od biologii mówiąc, że jestem zdolną dziewczynką i szkoda, żebym siedziała bezczynnie. SŁOWA JAK SŁOWA, PRAWDA? Nie, nie dla mnie.
Dla mnie każda pochwała znaczy wiele, motywuje, poprawia humor, daje kopa do dalszej pracy.
MOTYWACJA BĘDZIE NAJLEPSZYM ROZWIĄZANIEM! Może być nią chociażby twoja mama, która będzie powtarzać jak bardzo cie kocha!
Piszcie jak Wy radzicie sobie z nauka?
Macie jej tak dużo jak ja?